piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 8 "Jestem z Edwardem..."



*Edward*


Nie wiem o czym ona myślała podczas gdy się całowaliśmy, ale wiem, że odleciała. Jednak po chwili zrekompensowała się i...Mogę powiedzieć, że to był najlepszy pocałunek w moim życiu. Jako książę nie mogę być za bardzo rozrzutny i wymieniać kobiety jak rękawiczki. Zresztą dziewczyna to nie rzecz, którą ot tak można wymienić. To człowiek, który ma uczucia. Kobieta, w moim mniemaniu, bo tak mam wpojone od dziecka, jest po to aby ją kochać, aby o nią dbać, aby mieć kogoś kto kocha nas równie mocno jak my jego. Co prawda nastały takie czasy, w których kobiety sprzedają swoje ciało i nie widzą w tym nic złego, ale jednak...Są osoby płci pięknej, które mają swoje zasady i może nie są wielce cnotkami, ale szanują siebie. Taka jest właśnie Bella. Szalona, pokręcona, energiczna...Ale ona w ten sposób jest taka urocza, seksowna i kobieca. Z każdą minutą kocham ją mocniej i mocniej. Stop. Kocham to może i za duże słowo, ale zauroczenie czy zakochiwanie się...To tak, jest to jak najbardziej na miejscu. Zakochuję się w niej i chyba każdy głupi to widzi, nie ma co ukrywać, nie ma się czego wstydzić.
Ale wracając do rzeczywistości znów dusiłem w sobie wybuch śmiechu, a z drugiej strony moje ego zostało solidnie podłechtane. No bo dobrze całuję i czy jest na to jakiś paragraf...? Nie wiem, ale pomyślę jako król nad stworzeniem takiego, tylko i wyłącznie na życzenie panny Swan. Sądzę, że moja Księżniczka Swan zasługuje na prawo dotyczące tylko i wyłącznie jej. Wariujesz. Zakochani są zwariowani. Dobra, nie chwal się, że potrafisz rymować. Co za głosik. Nie dość, że się wymądrza, to jeszcze wychwala, że rymuje. Tak, może poeta jeszcze z niego będzie! Głupiejesz, ty lepiej stwórz ten paragraf i problemów nie rób. I jeszcze mi rozkazuje, a ponoć to ja tu jestem księciem, przyszłym władcą.
-Oh, Bello, nie wiem, nie wiem...Jeśli będziesz grzeczną dziewczynką to wyszukam dla ciebie taką zasadę, a jeśli jej nie wyszukam to ją stworzę...-zamruczałem przygryzając zadziornie jej dolną wargę.
-Tak...? Stworzysz, a co ty prezydent jesteś? - uniosła brew w pytającym geście. Jej palce przeczesywały moje włosy. To było...Przyjemne. W ogóle tak jak mówiłem, przebywanie z nią jest samą przyjemnością. To jest naturalne i przychodzi mi z łatwością.
-Może i nie prezydent, ale ktoś równie ważny...Stworzę taki paragraf w swoim kraju...-powiedziałem zanim ugryzłem się w język.
-Tak? A kim ty niby jesteś i jakim krajem władasz...? - zaśmiała się dziewczyna, uff, wzięła moje słowa za żarty. Głupi to ma farta.
-Hmm, jestem Edwardem, a mój kraj to Edwardlandia, mieszkają w nim Edwardianisni...-powiedziałem coś na poczekaniu. I wiecie co? W moich myślach brzmiało to mądrzej. Zrobiłeś z siebie debila, ale się nie zdradziłeś. Lepiej tak, niż inaczej. No coś w tym jest, tyle, że ja chcę aby Bella wiedziała. Ta myśl mnie przeraziła. Chcę ją w swoim życiu. Kurwa. No i co ja jej powiem...? "Cześć, Bello. Kłamaliśmy was przez cały czas. Jestem Edward Cullen, tak ten Cullen. Książę Wielkiej Brytanii". Przecież ona mnie znienawidzi! No i wtedy nie będę miał jej się co dziwić. Będzie miała prawo, bo przecież mnie nie wolno jej okłamywać. Nie w tej sprawie, nie gdy nasze uczucia, gdy jesteśmy w to tak zaangażowani. Bo ja jestem nie wiem jak ona, ale mam wrażenie, że Bella również. Cholera, to jest takie pokręcone i skomplikowane! No i chuj, jednak będziesz musiał jej powiedzieć, co z tym zrobimy? Cóż, powiem jej, ale jeszcze nie teraz. Muszę to przemyśleć. Jak to powiedzieć aby zabrzmiało mądrze. Nie mogę jej wyjechać z czymś głupim. Nie chcę jej od siebie odstraszyć przecież, nie? No nie. Więc tylko to mi zostało. Powiedzenie prawdy...


*Bella*


Wybuchłam śmiechem. Ten człowiek to ma wyobraźnię, ale no kim, że ja jestem aby niszczyć jego marzenia o edwardowym kraju i edwardowej władzy? Nikim, marnym człowieczkiem, który się w nim zakochuje. No to powinno być tak, że mam mu w tych marzeniach pomagać. No, ale z drugiej strony jeśli mi na nim zależy powinnam mu uświadomić, że jego wyobraźnia jest za bujna i nie ma na co liczyć. Kurwa, jestem nad przepaścią, co robić, co robić?! Włosy sobie wy-kurwa-rywać. Serio, nie ma co.
-Edwardlandia? Edwardiansi? Osz ty, a gdzie to jest?! Za Bellslandią? U mnie są Bellasini - zaśmiałam się głośno. Wtuliłam twarz w zagłębienie szyi Edwarda i chichotałam. Co on i ta jego przystojna główka sobie wymyśliła?
-No tak, Księżniczko...-cmoknął mnie w usta.


~*~

No i po weekendzie przyszedł czas na szkołę. Wstawałam rano, myłam się i ubierałam. W między czasie gadałam z dziewczynami. Ustaliliśmy, że w tygodniu one śpią w naszym pokoju. A w weekendy Edward przychodzi do mnie, Alice idzie do pokoju chłopaków, a Emmett i Rosalie wynajmują pokój w hotelu. No, ale my mamy to uzgodnione, a do weekendu jeszcze pięć dni nauki. Poszłam na zajęcia z Rosalie, ponieważ ona też chodzi na wydział robotyki. Na lunchu spotkaliśmy się wszyscy. Moi bracia oczywiście od razu dali do zrozumienia dość (nie)subtelnymi pocałunkami, że siostry Masen są już zajęte, co zniszczyło marzenia pół męskiej płci naszej szkoły. Edward również jako samiec musi pokazać, że coś jest już jego, lub on chce aby takie było. Podszedł do mnie, przytulił i pocałował. Gdy mnie całował Emmett i Jasper wydobyli z siebie ciche "Uuuu". A Rose i Alice trzepnęły ich w tył głowy. Moja krew! No cóż, takie życie, ale przyzwyczaiłam się do tych idiotów. W końcu to moi bracia, skoro żyję, musiałam się z nimi wychować. Mój pocałunek z Edwardem zniszczył za to życie Mika Newtona, założę się o to. Ten chłopak zarywa do mnie odkąd pamiętam. Gdy mieszkałam jeszcze w Szkocji, chodziłam z nim do liceum, gdy wyjechałam na studia do Waszyngtonu, on nagle też tu się pojawił. Dziwny typ, nie? Można by pomyśleć, że jakiś psychol. No bo w sumie ja za takiego go biorę, ale okej.
No więc drugie śniadanie minęło nam bardzo przyjemnie. A potem znów czas na wykłady. Dzisiejsze zajęcia były wyjątkowo nudne i nieudanie, dla mnie. Rosalie chyba też się nudziła, bo ciągle mnie szturchała czy coś. Uśmiechała się głupkowato pod nosem.
-Boże, Rosalie, o co ci chodzi...? - zapytałam zduszając śmiech.
-Zakochiwanie się jest fajne, ale nudno ci teraz,bez niego, nie? - poruszała sugestywnie brwiami.
-Bez ko...Aha, o Edwarda ci chodzi, tak? - zaśmiałam się - Z nim jest ciekawie, owszem, ale muszę dawać radę bez niego, nie? Wcześniej dawałam.
-Wcześniej go nie znałaś...-wtrąciła - A ja nie znałam Emmetta. Straszni lubię twojego brata, Bell.
-On ciebie też, Rosie...-uśmiechnęłam się promiennie
-A mój brat lubi ciebie i to bardzo, wierz mi, znam go. Edward jest prosty jak każdy inny facet - teraz zaśmiałyśmy się razem. Wykładowca spojrzał na nas dziwnie.
-Panie mają coś do powiedzenia? - odchrząknął.
-Nie, nie...-udałyśmy, że notujemy coś w zeszycie, a tak naprawdę dusiliśmy w sobie śmiech.
I takim oto sposobem ten nudy dzień w szkole, stał się dniem ciekawym.

____________________________

Hej, i oto jest NN. 
Szczerze? Nie jestem z niej zadowolona i nie wiem co tu dużo mówić ^^
Czekam, po prostu, na wasze opinie. 

Pozdrawiam, Wampirek. 

Goście