wtorek, 17 czerwca 2014

Epilog "Król i Królowa"

- Niestety. - powiedział lekarz, wychodząc z komnaty i smutno kręcąc głową. Bella spojrzała na Edwarda, w jego oczach lśniły łzy. Przytuliła go i po prostu milczała. 
~*~

Dni mijały powoli. Anglia była okryta żałobą i nikt nie myślał o zabawach czy weseleniu się. Carlisle Cullen był władcą, który wiele zrobił dla kraju. Był kochającym mężem i ojcem. Teraz to wszystko, ten cały ciężar musiał spaść na młodego księcia, który nie tak wyobrażał sobie swoje życie. Musiał poradzić sobie ze stratą ojca, cierpieniem rodziny, a także pogodzić miłość do Belli i opiekę nad krajem, którą był winny. Wiedział, że jeżeli Bella nie zaakceptuje takiego życia, będzie musiał to zaakceptować, ale nie wiedział co z tym zrobi. Nie jest gotów na to by ją stracić, nigdy nie będzie. 

~*~

- Nie możesz mnie zostawić. - szepnął w jej usta, ciężar ostatnich dni dał mu nieźle w kość, a teraz to wszystko z niego odeszło. Pozwolił sobie na okazanie uczuć, odrzucenie opanowania. Po jego policzkach spływały łzy, gdy żarliwie ją całował. Brunetka odwzajemniała pieszczoty, namiętnie szepcząc o tym jak bardzo go kocha i przysięgając, że nigdy go nie zostawi. 

~*~

Wpatrywała się jak zaczarowana w mały patyczek, który miał zmienić ich dotychczasowe życie. Płakała. Sama nie wie, czy ze szczęścia, a może strachu? Chciała, oczywiście że chciała i bardzo się cieszyła, ale nie wiedziała, czy to odpowiedni moment. Teraz, gdy tyle się dzieje. Nagle to. Jak odbierze to Edward? 

~*~

- Będę ojcem. - powiedział z uśmiechem, po raz pierwszy od tak dawna, szczerze się uśmiechał. Przytulił Bellę i pocałował w czoło. Klęknął i przyłożył czoło do jej brzucha, przeczesała mu włosy, odetchnęła. Ta mała istotka dała im nadzieje na lepsze jutro. 

~*~

Wszedł do pokoju. Jego żona leżała zmęczona na łóżku, słyszał cichy płacz. Spojrzał w tamtym kierunku. Uśmiechnął się szeroko. 
- Ma pan syna, Wasza Wysokość. - pielęgniarka podała mu dziecko. Podszedł do łóżka i usiadł na jego brzegu. Bella uśmiechnęła się lekko. 
- Była pani bardzo dzielna. - szepnął, jak zaczarowany patrząc na malucha w jego ramionach. 
- Jak na królową przystało. - powiedziała z dumą. 
- Jak przystało na moją Bellę. - pochylił się i złożył na jej ustach delikatny pocałunek. 

_______________________________________________________

Koniec, po prostu. Julka odeszła. Blog skończony.  Epilog napisałam sama. Ten blog najpierw prowadziłam z Rosą, potem z Julką. Skończyłam go sama. Koniec i tak był już zaplanowany. Nastąpił tylko troszkę szybciej. Jeśli kogoś interesuje moja twórczość zapraszam na 
Pozdrawiam,
stąd po raz ostatni,
Wampirek.

niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 18 "Wyjazd"

*Edward*

Tata ma raka. Tata ma raka. Tata ma raka. Milczałem, uświadamiając sobie, że wstrzymuję oddech, a do oczu nachodzą mi łzy. Zamrugałem kilkakrotnie, aby je odgonić i wziąłem głęboki wdech. Sama nazwa choroby brzmi w sobie okropnie i przynosi ból. Mój ojciec umiera, muszę wrócić do Anglii, muszę powiedzieć Belli, przerwać studia, muszę wziąć ją ze sobą. Nie mogę jej zostawić, nie teraz, potrzebuję jej, a moja rodzina potrzebuje mnie. Oddychałem ciężko. Tyle emocji na raz, nie mogłem sobie z tym poradzić. Z jednej strony byłem zrozpaczony i smutny; mój ojciec jest śmiertelnie chory, nie wiadomo czy wygra tę walkę o życie. Potem było przerażenie. Tato nie będzie mógł sprawnie zarządzać i sprawować władzy, jest jeszcze mama, ale ona pewnie będzie zajmować się Carlisle'm. Możliwe, że będę musiał wcześniej zostać królem. Całkiem irracjonalnym uczuciem był gniew i złość, bo przecież to nie wina ojca, że zachorował i zmusza mnie do powrotu. 
- Edward, synku... - usłyszałem zatroskany głos mamy. - Edwardzie, jesteś tam? 
- Tak... Tak, mamo. - szepnąłem. - Czy Alice i Rose...
- Nie. - przerwała Esme, domyślając się o co mi chodzi. - Nie wiedzą.
- Nie mów im na razie - poprosiłem cichym głosem. Świat po raz kolejny mi się walił. Nie wiedziałem, co mam mówić.

Poszedłem pod salę wykładową Belli. Chodziłem jak robot. Bez żadnego kiwania się, poruszania ramionami... Tylko robiłem kroki. Usiadłem pod drzwiami sali i czekałem na ukochaną. Schowałem twarz w dłonie. Tylko tyle mi pozostało. Czekać. Spojrzałem beznamiętnie na wyświetlacz mojego smartfona. Jeszcze 10 minut. Sam nie wiem kiedy minął mi ten czas. W końcu ludzie zaczęli opuszczać salę, gdy zobaczyłem Bellę pociągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem. Była zaskoczona, ale już po chwili również mnie przytuliła. Moja. Tylko moja.
- Co się dzieje, Edwardzie? - zapytała delikatnie i odsunęła się nieco, aby móc spojrzeć mi w oczy i pogłaskać po policzku. Pocałowałem jej nadgarstek i zamknąłem oczy, zaciągając się jej zapachem.
- Muszę wracać. - powiedziałem i poczułem jak dziewczyna nieruchomieje, zabrała dłoń z mojego policzka. Zaalarmowany brakiem jej dotyku otworzyłem oczy. Patrzyła się na mnie przerażona.
- Edwardzie... - głos się jej łamał. - Ale... czemu? - do jej oczu naszły łzy.
- Pojedź ze mną, najdroższa. - oparłem się swoim czołem o jej. - Mój ojciec ma raka, muszę wrócić do domu, ale pragnę cię przy moim boku.
- R-raka? - ta informacja ją zszokowała. Chyba tak mocno, jak mnie. Chwilę odczekała, gdyż nic więcej nie powiedziałem i przytuliła mnie.Znów zacisnąłem powieki. Moja malutka... Cieszyłem się, że mam ją blisko siebie. Czułem jej ciepło i usta przy szyi. Mogłem jej teraz wszystko mówić i... było mi z tym cudownie. Lekko nami kołysała.
- Tak, kochanie... -westchnąłem w końcu. - Jest poważnie chory, promyczku, muszę.... musimy jechać. Jedź ze mną - poprosiłem, patrząc jej w oczy. Widziałem zastanowienie w jej oczach. Bałem się, że nie będzie chciała ze mną jechać, ale... Zrozumiałbym to. Może chce dokończyć studia i mieć normalne życie, a nie tak pogmatwane jak ze mną. Złapałem ją za ręce, nie mógłbym... Nie mogę jej pozwolić odejść, nie dałbym bez niej rady. Bella jest dla mnie wszystkim.
- E-edward... ja... - zaczęła, pokręciła energicznie głową. - Pojadę z tobą, pewnie, że z tobą pojadę. - objęła rękoma moją szyję. Odetchnąłem i mocno ją przytuliłem. Schowałem twarz w zagłębieniu jej szyi. Zaczęła przeczesywać moje włosy.
- Dziękuję. - szepnąłem, całując miejsce za jej uchem.
- Nie mogłabym cię teraz zostawić, Edwardzie, nigdy nie mogłabym cię zostawić. Kocham cię. - wyznała, odsunąłem się nieco, aby na nią spojrzeć. W jej spojrzeniu emanowało miłością, tak wielką i bezgraniczną. Ja patrzyłem na nią tak samo. Moja królewna.

*Bella*

Król Wielkiej Brytanii umiera. Jestem chyba... na pewno jedyną osobą z poza rodziny, która o tym wie. Nie wiedziałam, co może czuć Edward, ale... bardzo mu współczułam. Pojadę z nim. Chcę, żeby wiedział, że ma we mnie oparcie, może na mnie liczyć. Uśmiechnęłam się delikatnie i pogłaskałam go po policzku. Schylił się i musnął moje usta. Wtuliłam się w niego, głaszcząc jego kark.
- Kiedy chcesz jechać? - spytałam cicho. Nie poszłam na resztę wykładów. Nie teraz. Teraz muszę być z Edwardem.
- Jak najszybciej, jeśli to możliwe - szepnął w moją szyję. - Eleazar powinien załatwić samolot jeszcze na dziś wieczór... dasz radę do tego czasu się spakować? - spytał.
- Pewnie, że dam. - kiwnęłam głową. - Chodź, pójdziemy do akademika. - złapałam go za rękę i tam się udaliśmy. Nagle przyszło mi coś do głowy. - Edwardzie, a Alice i Rosalie wiedzą? - spojrzałam na ukochanego, a on odwrócił wzrok. - Czyli nie. - mruknęłam.
- Wiem, że muszę im powiedzieć, ale nie wiem jak - przyznał, odwracając głowę w moją stronę. Ścisnęłam jego dłoń, a on lekko się uśmiechnął. - Ale one mogą tu zostać. Nie muszą wracać. Zostaną z twoimi braćmi.
- Edwardzie... One też pewnie będą chciały być przy ojcu. - tak przynajmniej myślę, ja bym chciała.
- Bello... - wziął mnie za ręce. - Tak wiele przeszły. Nie odzyskały pełnego zaufania u Emmetta i Jaspera. Nie wiem jak sobie poradzą same w tej sytuacji...
- Jakiej sytuacji? - przechodziły obok Alice i Rosalie. Mój wzrok nie mógł przestać być współczujący. - Bello, coś się stało? - spytała zmartwiona brunetka.
Spojrzałam na Edwarda. Miał markotną minę, ale wiedział, że musi im powiedzieć. - Chodźcie, dziewczyny - westchnął. Puściłam jego rękę. Teraz wypada dać im prywatności.
-Idźcie do ciebie, Edwardzie. Ja się spakuję - pocałowałam lekko chłopaka, aby dodać mu otuchy, pogłaskałam go po policzku. - Kocham cię, Edwardzie. - powiedziałam i wycofałam się do pokoju. Wyjęłam spod łóżka torbę i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Same jeansy, koszulki i trampki. Nic co by się nadawało na dziewczynę księcia. Westchnęłam, schowałam twarz w dłonie i pokręciłam głową. Mój Edward. Dla niego zrobiłabym wszystko. Mogę założyć nawet sukienkę i szpilki. Oby tylko on był szczęśliwy i nie wstydził się swojej dziewczyny przed innymi. Bo wiadome jest to, iż mój facet jest osobą publiczną, a kimże ja jestem? Córką państwa Swan, którzy prowadzą hodowlę koni... Ale... Miałam jedną sukienkę, tę co się podarła, gdy tańczyłam z Jasperem. Nie chcieli jej przyjąć to musiałam ją kupić. Zszyłam ją jako tako, ale nie wiem czy się nadawała... Granatowa, krótsza z przodu, dłuższa z tyłu. Przedarła sie na zamku błyskawicznym. Trochę go widać, ale... z daleka jednak nie. Sięgnęłam ją z pudła na dnie szafy. Do niej miałam złote szpileczki z paskami... ale paski ucierpiały, gdy chciałam je zawiązać drugi raz... Uch, to bez sensu brać sukienkę bez butów...
Spakowałam to co miałam do spakowania i usiadłam na swoim łóżku. Trzymałam i badałam opuszkami palców fakturę tiulowej spódnicy. Westchnęłam, a w tym samym czasie weszły Alice i Rose. Podeszły do mnie i mnie przytuliły. A więc już wiedzą...
- Jedziecie z nami? - spytałam cicho. Kiwnęły zgodnie głowami. Rose wzięła moją sukienkę w dłonie.
- Jest śliczna, Bell - uśmiechnęła się lekko do mnie.
- Dlaczego jej nie nosisz? - spytała Alice odrywając głowę od mojego ramienia.
- Zniszczyłam do niej buty... - wzruszyłam ramionami.
- Pożyczę ci jakieś - przytuliły mnie jeszcze raz, a te słowa wypowiedziała Alice. Byłyśmy podobnej budowy, więc stopy miałyśmy chyba w tym samym rozmiarze.
- Jesteście kochane. Oby dwie - kołysałyśmy się trochę. - To co, pomóc wam się spakować? - myślałam, że nawet mimo takiej sytuacji zerwą się na równe nogi i zaczną biegać po pokoju.... ale znów kiwnęły głową i spokojnie zaczęły zabierać swoje rzeczy. Spakowałam tylko tę sukienkę i wyszłam z torbą z pokoju. Na korytarzu spotkałam Edwarda.
- Hej - przytuliliśmy się. - I jak rozmowa? - spytałam delikatnie.
- Nie było łatwo - westchnął. Poczułam, że obejmuje mnie jeszcze mocniej. - Potrzebuję cię. My cie potrzebujemy...
- Wiem, Edwardzie - pocałowałam go w skroń. - Wiem i będę. Tym razem będę....

___________________________________________________________

Od Wampirka: A wiecie, co dziś jest? Nie wiecie, to ja wam powiem! Ha. Okrągły rok temu poznałam Julkę! Uch, to już rok. I podczas roku tyle się stało, że nie mogę zliczyć, ale niczego nie żałuję. Kocham mojego Julciaka. I wiem, że prawdopodobnie zabije mnie za "Julciaka". Bo Julciak tak, że nie nie lubi moich przezwisk, a dla mnie one są przeurocze. Ale dla mnie dziwne rzeczy są urocze. A rozdział mi się podoba : ) 

Od Inki: *MORDUJĘ ZA JULCIAKA* -.- ona to ma dziwne pomysły... A no więc rok... hah! A to dzisiaj było tak:
-poranna gadka
-poranna kłótnia
-wspominanie minionych kłótni
-olśnienie, że dzisiaj jest już ROK
-olewanie wszystkich i wszystkiego, bo mamy rocznicę
-I chyba jutrzejsze priv będzie o policjancie, co Ryjku?
:D
Dobra. To tam... kochajcie się, rozdział mi się podoba :* mamy nadzieję, że wam też <3


sobota, 1 marca 2014

Rozdział 17 "Komplikacje"

*Edward*

Wręcz kipiałem z radości wiedząc, że Bella wybaczyła mi moje kłamstwo. Choć z drugiej strony to wszystko nauczyło mnie tego, że mogę jej ufać, mam jej zaufanie i nigdy więcej w życiu nie powtórzę swojego błędu. Kocham ją, chce z nią być, zależy mi na tym bardziej niż na swojej osobie zastępcy tronu. Pocałowałem kilkakrotnie jej brzuch, a ona zachichotała. Kocham jej chichot. To jest prawdziwa muzyka dla moich uszu, uch! Po prostu nie potrafię wyrazić w jakichkolwiek słowach moją radość! Wstałem i pocałowałem ją, ostrożnie obejmując ją w talii i wtedy mi zaświtało. 
- Kochanie, dlaczego jesteś w szpitalu? - zapytałem, oparłem się swoim czołem o jej. Uśmiech lekko zszedł jej z twarzy, pogłaskałem kciukiem jej policzek.
- Jak cię dwa dni temu żegnałam... to troszkę się załamałam. Przechodziłam przez ulicę... - głos uwiązł jej w gardle.
- Boże, mój skarbie - pocałowałem jej czoło i przytuliłem ją troszeczkę mocniej. - Nie opuszczę cię już, przyrzekam - przysiągłem jej. - Będziesz już zawsze tylko ze mną.
- Zawsze na zawsze? - spytała z lekkim uśmieszkiem, a ja się zaśmiałem.
- A co, nie wierzysz mi? - pocałowałem ją słodko.
- Wierzę, wierzę. Tylko cię sprawdzam - wiedziałem, że to był żart z jej strony, więc nie przejąłem się tym za bardzo. Nie zostawię jej, już nigdy więcej. 
- Muszę do toalety, poczekasz? - spojrzała na mnie, a ja kiwnąłem głową
-  Jasne - pocałowałem ją w czoło - Będę tu czekał, nigdzie się nie ruszam - usiadłem na jej łóżko. 
- Nawet pozycji nie zmieniaj! - zaczęła się śmiać, a ja tylko wywróciłem oczami. No ale chciałem się przystosować i nie ruszałem się, zostając w tej samej pozycji. Po niecałych pięciu minutach, moja ukochana znów była przy mnie.
- Kiedy cie stąd wypiszą? - spytałem, gdy leżeliśmy na jej łóżku. Bawiłem się jej palcami.
- Jutro rano - opierała głowę na moim ramieniu.
- Nie jesteś senna, królewno? - spytałem troskliwie patrząc na jej powolnie opadające powieki.
- Nie... - mruknęła. - Nie chcę zasnąć.
- Śpij - pocałowałem jej powieki, a na końcu dłoń. - Będę tu z tobą.
- Mój książę - wtuliła się we mnie niczym mała małpeczka i zasnęła. Tak. Jestem jej księciem.

*Bella*

Był to już nowy rok. Chłopaki wciąż pieklili się na Edwarda... ale to przez to, że mnie kochają. Mam nadzieję, że im przejdzie... Rose i Alice przeprosiły moich braci, ale oni nie tak łatwo im wybaczyli jak ja Edwardowi. Choć i tak wiem, że ich miłość do dziewczyn wszystko zmieni, znaczy, że będzie jak dawniej.
Co do Edwarda, już jest sobą. Nie okłamuje mnie, o wszystkim mi mówi, ale... Na uczelni gapi się na niego teraz dwa razy więcej dziewczyn. Ugh, denerwuje mnie to! Dlaczego? Bo wszystkie są ładniejsze ode mnie.
Nie ma dnia, żebym nie patrzyła z mordem na każdą mijaną dziewczynę. Wszystkie są teraz takie... lepkie. Może wyda się to tak, jak wypowiedź każdej zazdrosnej dziewczyny, ale... widzę jak się ślinią na jego widok, jak pożerają go wzrokiem. I jak każda dziewczyna zaczęłam się porównywać. Przecież ta byłaby lepsza... W czym ja niby mam być? Edward i tak zasługuje na lepszą ode mnie... Ja, taka szara myszka, przy księciu. Nie. On mnie kocha. Zawsze zaczynam to powtarzać, gdy zwątpię w jego uczucia.

Poczułam jak zaczął mnie ciągnąć do damskiej łazienki. Zadumana w rozmyślaniach nawet nie byłam tego świadoma! Wepchnął mnie do kabiny, zamknął za sobą drzwi, gdy wszedł za mną, i przyparł do ich wewnętrznej strony.
- Co. Ty. Dziewczyno. Do diaska. Robisz? - zawarczał, pytając i sunąc nosem po mojej szyi. Moje nogi się prawie ugięły. Jego oddech pieścił dogłębnie i rozpalał skórę.
- J-ja? - zająknęłam się. Rozpraszał mnie jego sposób, w który próbował mnie rozluźnić. - Nie wiem, wyjaśnisz mi?
- Patrzysz się za siebie, nie patrzysz na mnie, jesteś smutna i nie odpowiadasz na moje bardzo ważne pytania... -składał mokre pocałunki na moim ramieniu, a ja cicho westchnęłam.
- To... jakie było ostatnie pytanie? - spytałam dość wysokim głosem. Zaczął gładzić mój bok.
- Czy chcesz się ze mną kochać w toalecie? - powiedział całkiem szczerze, a mnie zamurowało. To ja tu robię analizę i porównuję wszystkie mijane dziewczyny ze sobą, a on mi proponuje seks w toalecie. Dopiero teraz wyczułam, że na moje udo napiera jego nabrzmiała erekcja. Zamruczałam gardłowo i spojrzałam mu w oczy.
- Mm, jesteś na mnie gotowy... Ciekawe co cię doprowadziło do takiego stanu? - zastanawiałam się na głos, przygryzając swoją dolną wargę. Edward pchnął biodrami i jęknął.
- No ja nie wiem. Sądzę, że to taka niska, seksowna brunetka, która dziś wygląda na bardzo rozkojarzoną i zamyśloną, jawnie ignorując pytania swojego chłopaka. - wymruczał, ssąc płatek mojego ucha. - No i nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
- Am, tak, chcę. - uśmiechnęłam się i głaskałam go po karku. Edward zaśmiał się cicho i nakrył moje usta swoimi. Zamruczałam zadowolona i oplotłam go nogami w pasie, a on podtrzymywał mnie za pośladki, masując je. Nie bawiliśmy się teraz w delikatność. Skoro łazienka, to szybki numerek.

~*~

Cokolwiek chciał ze mną zrobić, udało mu się... Jeżeli to w ogóle możliwe, to chciałam go więcej i więcej... Uch, dlaczego wykłady muszą być akurat teraz? Teraz tylko się całowaliśmy napierając na drzwi kabiny. Rozpalił mnie, sukinkot. Ha! I to jeszcze Mój sukinkot.
- Masz zamiar mnie teraz tak porzucić i iść na zajęcia? - spytałam otwierając oczy.
- Tak. Będę tym okrutnym i pozostawię cię w stanie otumanienia samą w łazience - powiedział z sarkazmem. Cmoknął mnie w głowę. - Zostaniemy jeszcze chwilę - położył swoją głowę na moich piersiach. Przeczesałam mu włosy kilka razy zanim już do końca się uspokoiłam. Edward kilka razy całował moje ramię, a po chwili oboje staraliśmy się w miarę ogarnąć. No trzeba jakoś wyglądać, przynajmniej spróbować. Fryzura Edwarda zawsze jest jak "po seksie", ale moja to... Raczej "mam siano na głowie". W końcu się wkurzyłam i wyjęłam z torby jakąś gumkę, którą związałam swoje włosy. Ed zaczął się śmiać.
- Słodko wyglądasz jak się denerwujesz. - pocałował mnie rozbawiony.
- Super, że jestem taka zabawna. - mruknęłam, a on co? Zaczął się jeszcze bardziej chichrać, warknęłam i wyszłam z łazienki, a on po chwili dorównał mi kroku.
- Nie złość się, kochanie. - objął mnie ramieniem. Westchnęłam tylko, stanęłam i dałam mu buziaka.
- Idę na zajęcia, Cullen. - trochę mi zajęło, zamiast Masen musiałam mówić Cullen, ale cóż. To mój Cullen.

*Edward*

Ze śmiechem pocałowałem ją przed salą wykładową. Dziękuję Bogu za te kilka miesięcy, w których mogliśmy poukładać swoje sprawy i naprawić to, co zniszczyły moje kłamstwa. Ale dzięki temu, że Bella jest wspaniałą kobietą, to wszystko się udało.
Drzwi za nią się zamknęły, a ja szedłem na swoje zajęcia, oczywiście spóźniony.
-Panie Cullen, to że ma pan pochodzenie, jakie pan ma, nie usprawiedliwia panu spóźnień - powiedział profesor, lekko karcąc moje zachowanie. Przeprosiłem skinieniem głowy i usiadłem na swoim miejscu w prowizorycznej loży. Wyciągnąłem wielki zeszyt do wszystkiego z kolorowymi zakładkami w oczojebnych kolorach. Z przyzwyczajenia założyłem nogę na nogę i słuchałem kolejnej nudnej gadaniny.
Halo, chcę zostać lekarzem, a nie jakimś... boże, nawet słowa mi braknie na opisanie tego, kim będę po tych wykładach. Eh... no nic, ale żeby być tym lekarzem to muszę słuchać. Ciekawe czy Belli podobałaby się rola doktorka... Cholera, człowieku, ogarnij się! O czym ty myślisz?! Uch, te myśli na wieczór...
W połowie wykładu zadzwonił mi telefon. Cholera do kwadratu...
-Panie Cullen, proszę opuścić salę wykładową - powiedział profesor głosem nieznoszącym sprzeciwu. Pięknie. Wziąłem zeszyt i jeszcze będąc przed drzwiami odebrałem telefon. Wyszedłem i dopiero się odezwałem.
-Słucham? - musiałem szeptać. Przecież obok też są wykłady...
-Edward? - to była mama. - Kochanie, usiądź sobie, co? - poprosiła swoim ciepłym, zatroskanym głosem.
-No... Dobrze - usiadłem na ławce pod ścianą. - Coś się stało? Masz dziwny głos...
-Skarbie... nie jest za dobrze... - aż się zjeżyłem na te słowa. - Tata ma raka...

_______________________________________________________________

Od Wampirka: Cześć. Rozdział jest, nie będę odnosiła się do niektórych wiadomości na czacie, bo trochę to bez sensu :)))))))))) Nie będę się denerwować. My sobie z Julką pisałyśmy i stwierdziłyśmy, że choć nas denerwuje takie pisanie, to nie zawiesimy bloga. Prawda jest taka, że rozdział pojawia się wtedy, kiedy nam pasuje, tak było jest i będzie. Miłego czytania. 

Od Inki: A ja powiem, że mi odbiło i napiszę coś długiego. Nie wiem, czy ktoś to przeczyta, ale to w skrócie coś co mi... nam się przydarzyło i zatytułuję tak:
Kilka dobrych rad na ferie:
-Jedź do najlepszej przyjaciółki i miej gdzieś, że dzieli was 350 km
-Przytulaj się z nią na parkingu i idź z nią do domu
- Poznaj jej siostry, a później idźcie pod pretekstem spaceru do Polo Marketu
-Kupujcie co popadnie, a później przy kasie liczcie ile wam zostanie w portfelu
-Idź z nią do drogerii, poszukaj książki i miej przez nią we łbie seksualną sieczkę
-Potem jedzcie pizzę przed telewizorem i łoskoczcie się na podłodze
-Przytul jej mamę, która cię nie zna, ale cię lubi
-Bij się w nocy ze ścianą ku uciesze przyjaciółki
-A wieczorem następnego dnia idźcie na kręgle i słuchajcie "bardzo trzeźwych panów"

Tak w skrócie wyglądał nasz wspaniały weekend razem :)
Co do notki... miłego czytania ;)

Wampirek - koszula w kratę.
Julka - bez koszuli w kratę. 

Goście