*Edward*
Wiem, że życie jest przewrotne, owszem. Jednak nigdy nie przewidywałbym, że będę czuć się tak dobrze. W tej chwili zapomniałem, że jestem przyszłym królem, że mam masę obowiązków, a moja wolność jest tymczasowa. Nie czułem się jak w klatce, mogłem oddychać pełną piersią. Tu i teraz, ze znajomymi, których poznałem dwa dni temu, ale traktuję ich jak przyjaciół. Bez tych głupich barier, bez nazewnictwa mnie "Per Książę". Byłem, tak po prostu. Mogłem się śmiać ile wlezie i nikt mi nie powie, że to niestosowne do sytuacji, bo w tym życiu można robić wszystko znając umiar. W moim życiu wszystko ,mimo że wypełnione przepychem jest minimalistyczne. Tego nie rób, bo nie wypada, to zrobi ktoś za ciebie. A co ja robiłem teraz...? Po prostu stałem z Bellą i śmiałem się z ''łaciatych nóg'' tamtej dziewczyny, która chciała mnie zaciągnąć na szybki numerek. Nie powiem, zdziwiła mnie trochę reakcja Belli. Gdy tamta ze mną gadała wyglądała na zdenerwowaną i zazdrosną. Ale to dobrze, dla mnie. Ty już weź się zdecyduj...Chcesz z nią być, czy nie? No chcę, niby chcę. Ale będę musiał odejść, prawda? A no, prawda. Właśnie tu leży problem. Odejście. Zaserwuję ci nową zasadę, mój książę. Ciesz się chwilą. Tak, chyba masz rację.
Spojrzałem na dziewczynę, która ze śmiechu zwinęła się w pół i trzymała za brzuch. Podszedłem do niej i przyciągnąłem jej plecy do swojej klatki piersiowej. Schowałem twarz w jej włosach i nadal cicho chichotałem. Ona odwróciła głowę tak, że oparła policzek o mój tors.Owinąłem ręce wokół jej talii.
-Ej, gołąbki z czego tak się rechtacie...? - zapytał Emmett. Podniosłem głowę i spojrzałem na niego.
-Gołębie nie rechtają, zdecyduj się Emmett o czym gadasz. O gołębiach, czy o żabach...-powiedziałem stanowczym i poważnym głosem. Moje siostry i Jasper zdusili wybuch śmiechu, a Bella schowała twarz w zagłębieniu pod moją pachą i chyba dławiła się nie mogąc tego śmiechu powstrzymać. Pogłaskałem ją po plecach.
-Oddychaj...-szepnąłem jej do ucha i znów spojrzałem na jej misiowatego braciszka. Emmett stał oniemiały i się na mnie gapił.
-Emmett, nie gap się tak na mnie...-poprosiłem - Czuję się niekomfortowo...
-A ja zaczynam być zazdrosna...-fuknęła żartobliwie Rosalie. Zapanowała cisza, a po chwili wszyscy, oprócz Emmett, niekontrolowanie się śmiali. Misiek patrzył na nasz i otworzył buzię chcąc coś powiedzieć, ale co chwila ją zamykał. Może muchy łapie. Może, kto go tam wie? W końcu to Emmett Swan.
-Wiecie co ja wam powiem...? - w końcu zabrał głos - Dorośnijcie, ludzie...! - jego komentarz spowodował jeszcze więcej radości. No proszę! I kto to mówi.
-Tak, tak...Emciu...Popatrz w przeszłość na swoje wybryki...-poklepał go po plecach Jasper.
-Nie oglądaj się za siebie, bo ci z przodu ktoś przyjebie. - skwitował - Znasz to, Jazzie? Zmieniłem się! - Bella wyjrzała zza mojego ramienia i zerknęła na Emmetta.
-Misiu - powiedziała słodko - Ty te mądrości zostaw dla siebie i swojego potomstwa.
Rosalie podeszła do Emmetta i go przytuliła.
-No zostawcie go już. Jest uroczy taki jaki jest...-mruknęła i go cmoknęła w polika. Emmett wyszczerzył się i wziął Ross na ręce. Trzeba będzie z nimi niedługo pogadać na temat moich sióstr. Tak, zdecydowanie tak.
Gdy się w miarę ogarnęliśmy poszliśmy w stronę fontanny i na niej usiedliśmy. Wszyscy siedzieliśmy w parach, w jakiś odległościach od siebie, aby mieć trochę prywatności. Bella siedziała mocząc nogi w wodzie, a głowę opierała na moim ramieniu. Złapałem jej dłoń w swoją i kciukiem głaskałem jej wierzch. Brązowooka uśmiechnęła się do mnie lekko. Cmoknąłem ją żartobliwie w nos.
-Wiesz...-mruknęła - Zazwyczaj nie całuję chłopaków po paru godzinach znajomości. Złamałam przez ciebie swoją zasadę.
-Mam uciekać...? - mruknąłem patrząc na nią niewinnie. Chodziło jej o ten pocałunek w klubie "Rec".
-Nie, nic z tych rzeczy...-ścisnęła moją dłoń mocniej - Lubię cię...Znaczy...Da się z tobą wytrzymać...-poprawiła się.
-Ja też cię lubię...Znaczy...Też mogę z tobą wytrzymać...-sprostowałem. Bella wyjęła stopy z wody i wpakowała się na moje kolana. Oparła policzek o mój tors. Przytuliłem ją.
*Bella*
Boże widzisz i nie grzmisz. Szlag by trafił! Cholera by to wzięła! I wszystko inne na raz. Ja po prostu nie umiałam trzymać się od niego z daleka. A postanowiłam sobie, że zwolnię, ale nie...! On mi tu wyskakuje z przytulaniem, małymi pocałunkami w poliki, słodkimi słówkami, a teraz jeszcze powiedział, że mnie lubi! Że cię lubi, a nie kocha, weź się ogarnij! Pieprzyć to! Lubi, kocha...Mniejsza z tym. Zresztą nie może mnie kochać po dwóch dniach. Po prostu...Pozwolę aby sytuacja się toczyła sama, swoim tempem. Nie będę sobie niczego zabraniać, w umiarach oczywiście.
Westchnęłam i cmoknęłam go w brodę. Edward uśmiechnął się i spojrzał na mnie, przygryzłam dolną wargę. Miedzianowłosy pochylił się i przejechał swoim nosem pieszczotliwie po moim policzku, odwróciłam lekko twarz i musnęłam jego usta swoimi. Czułam jak jego wargi wyginają się w uśmiechu. Zaczął delikatnie muskać moje usta swoimi. Zarzuciłam mu ręce na szyję i wtopiłam swoje palce w jego włosy. Edward delikatnie rozchylił moje usta językiem. Poczułam jego oddech w mojej buzi. Westchnęłam i uchyliłam wargi, a jego narząd smaku splótł się z moim. Nasza pieszczota była delikatna, ale mimo to niewyobrażalnie przyjemna. Edward tak ładnie pachniał i smakował. Jęknęłam cicho gdy przygryzł moją dolną wargę, ja w rewanżu zaczęłam skubać jego górną. Czułam na sobie spojrzenie Jaspera i Emmetta i wiedziałam, że pewnie gapią się na nas i szczerzą jak głupi do sera, ale co z tego. Mam 25 lat, jestem na ostatnim roku studiów. I nagle mnie natchnęło...Edward ze swoim rodzeństwem przyjechał do Waszyngtonu na studia, ale przecież uczą się na ostatnim roku. Boże, Bella panikujesz. Może uczyli się na uczelni w swoim mieście, ale na ostatni rok przenieśli się tutaj...? To takie trudne, hello? Tak, pewnie tak było, ale czemu nagle się przenieśli? Może mieli swoje powody? Albo chcieli żyć sami, tak trochę prywatności, bez rodziców? No tak, to logiczne i całkiem prawdopodobne. Takim to oto sposobem rozwiałam swoje wątpliwości i znów moje myśli były tylko zajęte tym wspaniałym pocałunkiem.
Gdy zabrakło nam tlenu. Osz, cholera po co ludziom tlen jak mogą się całować? A więc, gdy zabrakło nam tlenu oderwałam się niechętnie od Edwarda, który był bardzo mądry, a wiecie dlaczego? Wziął powietrze w płuca i znów zaczął muskać moje usta swoimi. Geniusz normalnie. Oh, zamknij się. Całujesz właśnie gorącego Brytyjczyka, a w między czasie dumasz nad sensem oddychania? Gdzie tu logika? Wyszła oknem. To niech wróci drzwiami. Tu nie ma drzwi. A co to psychiatryk? Może. Mam psychiatryk w głowie. Bez drzwi, ale z oknem, toż to wspaniała budowa.
Poczułam jak język Edwarda jeździ po mojej dolnej wardze. Pocałowałam go lekko i cofnęłam trochę. Nasza pozycja wyglądała teraz tak, że siedziałam mu na kolanach z rękami zarzuconymi na jego szyję i patrzyłam w oczy. Edward obejmował mnie w talii i też na mnie patrzył.
-Edwardzie...? - zamruczałam.
-Hmm...? - spojrzał na mnie z zawadiackim uśmieszkiem.
-A znasz jakiś paragraf sądowy, który karze za najlepszy pocałunek w życiu...?
_______________________________________
Witam, witam i o zdrowie pytam!
Bo moje zdrowie jest na skraju załamania psychicznego przez tę pogodę.Mamy zimę za oknem, wszyscy sobie życzenia składają. To ja się zastanawiam, które to święta. : p Masakra jakaś. A miało być globalne ocieplenie.
Mimo nie sprzyjającej pogody :
ŻYCZĘ WSZYSTKIM WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH! NIECH MOC BĘDZIE Z WAMI I WAS NIE OPUSZCZA, NA WIEKI WIEKÓW. AMEN.
No i jeszcze raz muszę wspomnieć o szablonie, który wykonała Blacky. Jest genialny, bardzo jej dziękuję<3.
Proszę o Wasze komentarze bo to dla mnie bardzo ważne. :) Chcę wiedzieć ile Was ze mną jest ;*
Dziś na tyle, do następnej.
Pozdrawiam, Wampirek.